Zupełnie niechcący do głowy przyszedł mi głupi pomysł – raz w miesiącu pojechać do nowego kraju. Tak naprawdę do tej pory nie podróżowałam dużo(ale daleko – USA i Azja służbowo) i odczuwałam spory niedosyt. Jest to wiec jakiś sposób żeby nadrobić stracony czas.
Jakby tego było mało stwierdziłam, że każdą podróż opiszę tu na forum. Będzie ich 12, tak aby „challenge” trwał rok. Tak więc oglądając jakiś durny festiwal w Sopocie na TVN, popijając wino i zagryzając pieczoną cieciorkę otwieram serię postów
:) Zaczeło się w kwietniu, kiedy to solidną grupą 5 bab zapakowałyśmy się do samolotu z Schonefeld do Luqi – czyli jedynego lotniska MALTY.
Na lotnisku raz-dwa udałyśmy się po naszą furę – ku naszej uciesze dostałyśmy upgrade – zamiast małego pierdka trafiła się nam terenówka z przebiegiem…7km
:D Okazało się to wybawieniem na malutkich, wąskich serpentynach Malty – tym maluchem miałybyśmy spory problem żeby podjechać pod niektóre wzgórza.
Z lotniska udałyśmy się do Melliehy – miejsca naszego noclegu. Było popołudnie. Mellieha to mała, senna mieścina, bardzo blisko już promu na Gozo.
Z naszego tarasu miałyśmy zacny widok na samo Gozo.
Po szybkiej degustacji wina w mieszkaniu uderzyłyśmy w miasto. Niewiele się działo, w kwietniu na Malcie jeszcze daleko do sezonu, a pogoda nie rozpieszczała. Wieczór przesiedziałyśmy pod kocami, w barze nad wodą, popijając wino…
Następnego dnia, po celebracji śniadania(jeden z moich ulubionych punktów wyjazdów
;) ), ruszyłyśmy w głąb wyspy.
Na pierwszy ogień poszła wioska Popeye. Na Malcie odległości między punktami są bardzo małe, jakby się uprzeć to można przebiec z jednego krańca na drugi w czasie porannego joggingu
;) Dojazd tam zajął nam może z 10 minut.
Odpuściłyśmy sobie wejście do samej wioski. W zamian postanowiłyśmy przejść się po klifach wokół. Powiem tak: WIAŁO. Wiało okrutnie, nie dało się iść, ani stać w pionie. No cóż, symboliczne fotki i w drogę dalej.
-- 15 Sie 2019 01:11 --
Kierowałyśmy się do Valetty, przejeżdżając przez nadbrzeżne St Paul’s Bay i Spinola Bay.
Sama Valetta przywitała nas trochę zwiększoną ilością turystów i silnym wiatrem.
Z Valetty podjechałyśmy jeszcze do Mdiny, pierwszej stolicy Malty. Jest to serio miasto ciszy. Atmosfera jest jednak urzekająca spacerując pośród tych wąskich starych murów. Dodatkowo efekt wzmógł widok zachodzącego słońca nad wyspą.
-- 15 Sie 2019 12:11 --
No tak...wszystko przez ten Sopot
:shock:
-- 15 Sie 2019 12:42 --
Dzień 3, czyli ruszamy na Gozo. Najpierw jednak spiłyśmy espresso i zamoczyłyśmy nogi w Paradise Bay. Dziś pogoda jest przyjemniejsza.
Rejs promem trwa krótko, niedługo byłyśmy już w Mgarr. Zgłodniałyśmy. Tripadvisor się tym razem spisał – trafiłyśmy do sympatycznej knajpki z fajną obsługą i bardzo dobrym jedzeniem. Zamówiłam rybę – pyszna.
8-)
Bardzo polecam lokalny browar Lord Chambray – świetne piwko. Jakby ktoś potrzebował można zrobić zapas do domu na lotnisku.
:)
Znacie to uczucie? Najedzeni, napici, do tego słoneczko grzeje – chwilo trwaj!
Zapakowałyśmy się z powrotem w autko i ruszyłyśmy do Victorii, głównego miasta Gozo. Szybki rekonesans, espresso i uderzamy na Azure Window.
Boże... zniszcz wszystkie korpo ludki.
AAA90 napisał:-- 15 Sie 2019 01:00 -- Tak więc oglądając jakiś durny festiwal w Sopocie na TVN, popijając wino i zagryzając pieczoną cieciorkę otwieram serię postów
:)
AAA90 napisał:-- 15 Sie 2019 01:00 -- Zaczeło się w kwietniu, kiedy to solidną grupą 5 bab zapakowałyśmy się do samolotu z Schonefeld do Luqi – czyli stolicy MALTY. Luqa nie jest stolica Malty!!!
orchidea04 napisał:AAA90 napisał:-- 15 Sie 2019 01:00 -- Zaczeło się w kwietniu, kiedy to solidną grupą 5 bab zapakowałyśmy się do samolotu z Schonefeld do Luqi – czyli stolicy MALTY. Luqa nie jest stolica Malty!!!No tak...wszystko przez ten Sopot
:shock:
Zaczynam!
Zupełnie niechcący do głowy przyszedł mi głupi pomysł – raz w miesiącu pojechać do nowego kraju. Tak naprawdę do tej pory nie podróżowałam dużo(ale daleko – USA i Azja służbowo) i odczuwałam spory niedosyt. Jest to wiec jakiś sposób żeby nadrobić stracony czas.
Jakby tego było mało stwierdziłam, że każdą podróż opiszę tu na forum. Będzie ich 12, tak aby „challenge” trwał rok. Tak więc oglądając jakiś durny festiwal w Sopocie na TVN, popijając wino i zagryzając pieczoną cieciorkę otwieram serię postów :)
Zaczeło się w kwietniu, kiedy to solidną grupą 5 bab zapakowałyśmy się do samolotu z Schonefeld do Luqi – czyli jedynego lotniska MALTY.
Na lotnisku raz-dwa udałyśmy się po naszą furę – ku naszej uciesze dostałyśmy upgrade – zamiast małego pierdka trafiła się nam terenówka z przebiegiem…7km :D Okazało się to wybawieniem na malutkich, wąskich serpentynach Malty – tym maluchem miałybyśmy spory problem żeby podjechać pod niektóre wzgórza.
Z lotniska udałyśmy się do Melliehy – miejsca naszego noclegu. Było popołudnie. Mellieha to mała, senna mieścina, bardzo blisko już promu na Gozo.
Z naszego tarasu miałyśmy zacny widok na samo Gozo.
Po szybkiej degustacji wina w mieszkaniu uderzyłyśmy w miasto. Niewiele się działo, w kwietniu na Malcie jeszcze daleko do sezonu, a pogoda nie rozpieszczała. Wieczór przesiedziałyśmy pod kocami, w barze nad wodą, popijając wino…
Następnego dnia, po celebracji śniadania(jeden z moich ulubionych punktów wyjazdów ;) ), ruszyłyśmy w głąb wyspy.
Na pierwszy ogień poszła wioska Popeye. Na Malcie odległości między punktami są bardzo małe, jakby się uprzeć to można przebiec z jednego krańca na drugi w czasie porannego joggingu ;) Dojazd tam zajął nam może z 10 minut.
Odpuściłyśmy sobie wejście do samej wioski. W zamian postanowiłyśmy przejść się po klifach wokół. Powiem tak: WIAŁO. Wiało okrutnie, nie dało się iść, ani stać w pionie. No cóż, symboliczne fotki i w drogę dalej.
-- 15 Sie 2019 01:11 --
Kierowałyśmy się do Valetty, przejeżdżając przez nadbrzeżne St Paul’s Bay i Spinola Bay.
Sama Valetta przywitała nas trochę zwiększoną ilością turystów i silnym wiatrem.
Z Valetty podjechałyśmy jeszcze do Mdiny, pierwszej stolicy Malty. Jest to serio miasto ciszy. Atmosfera jest jednak urzekająca spacerując pośród tych wąskich starych murów. Dodatkowo efekt wzmógł widok zachodzącego słońca nad wyspą.
-- 15 Sie 2019 12:11 --
No tak...wszystko przez ten Sopot :shock:
-- 15 Sie 2019 12:42 --
Dzień 3, czyli ruszamy na Gozo. Najpierw jednak spiłyśmy espresso i zamoczyłyśmy nogi w Paradise Bay. Dziś pogoda jest przyjemniejsza.
Rejs promem trwa krótko, niedługo byłyśmy już w Mgarr. Zgłodniałyśmy. Tripadvisor się tym razem spisał – trafiłyśmy do sympatycznej knajpki z fajną obsługą i bardzo dobrym jedzeniem. Zamówiłam rybę – pyszna. 8-)
Bardzo polecam lokalny browar Lord Chambray – świetne piwko. Jakby ktoś potrzebował można zrobić zapas do domu na lotnisku. :)
Znacie to uczucie? Najedzeni, napici, do tego słoneczko grzeje – chwilo trwaj!
Zapakowałyśmy się z powrotem w autko i ruszyłyśmy do Victorii, głównego miasta Gozo. Szybki rekonesans, espresso i uderzamy na Azure Window.